Zapożyczenia językowe

W Poznaniu przez wieki sąsiadowały z sobą zwłaszcza trzy języki – polski, niemiecki oraz jidysz. We wszystkich widoczne są wzajemne zapożyczenia językowe.

W średniowieczu w naszym mieście najczęściej można było usłyszeć język niemiecki. Polszczyzna zaczęła dominować dopiero w XV wieku. Do dziś używamy jednak wielu słów, które pochodzą właśnie z niemieckiego. Sporo z nich – jak ratusz, rynek, burmistrz – dotyczy bezpośrednio miasta i jego organizacji. Inne wiążą się z budownictwem (cegła, rynsztok, bruk), a także typowo miejskimi profesjami: kupiectwem (handel, jarmark, waga) i rzemiosłem (murarz, ślusarz, wajcha, sznur). Niemieckie pochodzenie mają knajpataniec, a także takie wyrazy jak szacunek, odwaga czy los. Zapożyczenia z języka niemieckiego stanowią też aż jedną trzecią poznańskiej gwary. Są to m.in. bana (pociąg), bryle (okulary), glaca (łysina), rojber (łobuz), laczki (kapcie) czy słynna szneka (drożdżówka).

Zdjęcie główne  - Zapożyczenia językowe
Zamknij rozwijaną treść

Również sąsiadowanie ze społecznością żydowską wywarło pewien wpływ na polskie słownictwo. Wśród zapożyczeń z języka jidysz znajdują się: bachor, chawira, ksywa, bałagan, belfer, łapserdak, fanaberia, a nawet fajnie czy git (dobrze). Wiele z tych słów przeszło ewolucję, zyskując odmienne od pierwotnych znaczenia.

Proces zapożyczeń działał oczywiście w obie strony. Z języka polskiego do niemieckiego trafiły ogórki (Gurken), twaróg (Quark), granica (Grenze), a nawet okrzyk: Dalej, dalej! (niem. Dalli, dalli!). W języku jidysz funkcjonowały z kolei takie polonizmy jak: mentlik (mętlik), flondre (flądra), kaviarnje (kawiarnia) czy fundim (fundować).