Na ceglanej ścianie wisi obraz. Na nim trzy leżące śpiące postacie, na które spadają krople. W kroplach widać małe postacie policjantów.

Transkrypcja: Anna Grzymała “Baśń o szkole”

28.11.2022

W krainie, pomiędzy miastami i wioskami rosły niezliczone ilości pięknych polan porośniętych bujną trawą bądź kwiatami czy krzewami owocowymi. Ich niezwykła uroda i spokój panujący w powietrzu stojącym nad nimi sprzyjały zadumie. A natura porastająca je prowokowała do przeróżnych pytań na temat jej pochodzenia i działania. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy wybrali polany jako miejsce regularnych spotkań, podczas których rozmawiali na wszelkie tematy, które zaprzątały im głowy i nie pozwalały spać w nocy.

Mieszkańcy wiosek i miast codziennie spotykali się na polanie będącej najbliżej ich miejsca zamieszkania i dyskutowali. Nikt nie uważał, że wie więcej niż pozostali, dlatego każdy zadawał nawet najgłupsze z pozoru pytania o istotę otaczającej ich rzeczywistości i każdy mógł bez skrępowania opowiedzieć innym swoją wizję czy opinię na temat poruszonego zagadnienia. Na spotkania przychodzili mieszkańcy w przeróżnym wieku: od niemowląt po starców. I każdy z nich miał takie samo prawo głosu, i z taką samą uważnością był wysłuchiwany przez resztę. Gdy któreś z nich bardziej od pozostałych znał się na jakimś temacie, bardzo się cieszyli i pozwalali mu mówić dłużej, a później to on z ciekawością wysłuchiwał innego mieszkańca opowiadającego o innym, bliższym mu zjawisku. Spotkania te polegały także na prezentacji praktycznych umiejętności i wymienianiu się nimi. Dzięki tej formule każdy z mieszkańców codziennie uczył się czegoś nowego i zadawał sobie oraz swojemu otoczeniu coraz więcej coraz mądrzejszych pytań.

Mieszkańcy niezwykle chętnie zapraszali na spotkania przedstawicieli przeróżnych gatunków i z szacunkiem wysłuchiwali ich doświadczeń i dzielili się swoją wiedzą. Na spotkania przychodziły głównie dzieci, gdyż rodzice byli zajęci na przykład pracą w polu. Ale potem opowiadały im wszystko, a rodzice, gdy pojawiły się im w głowach pytania i kiedy akurat mieli wolny dzień, przychodzili na któreś ze spotkań i z takim samym zaangażowaniem uczestniczyli w rozmowach.

Pewnego dnia, gdy mieszkańcy wstali, dziwny widok ujrzeli za oknem. Zdawało się, że wszystko jest na opak: deszcz padał do góry, motyle latały do tyłu, a słońca widać było na niebie dwie sztuki. Mieszkańcy czuli, że ten dzień musi oznaczać jakąś zmianę w ich życiach i obawiali się bardzo o przyszłość krainy.

Ich obawy były słuszne.

Wszystko miało ulec zmianie, a życie mieszkańców miało zostać wywrócone o 180 stopni. Tego dnia pewien mężczyzna wraz z kolegami udał się na spacer po lesie. Jednak zamiast zadawać sobie pytania o to, co widzą i zadawać sobie pytania jak działa las, jak to mieli w zwyczaju, szli w milczeniu. Mężczyzna w pewnym momencie, gdy zatrzymali się, wskazał na drzewo rosnące po prawej stronie.

– Widzicie to drzewo? To moje. – oświadczył i ustawił wokół drzewa patyki, aby pozostali nie mogli się do niego zbliżyć. Pierwszy kolega nie chcąc być gorszym, wskazał na polanę rosnącą nieopodal.

– A to jest moja polana.

Drugi za to oznajmił:

– A znacie te świecące punkciki na niebie, co widać je nocą? To moje! Ja je tam postawiłem.

Stopniowo koledzy zaczęli nazywać swoimi coraz większe części lasu, a później całej krainy. Zaczęli też nadawać tym częściom nazwy, aby posiadać je jeszcze bardziej. Zmieniło się podejście do natury w krainie. Mieszkańcy przestali traktować ją jako równą im część rzeczywistości i zaczęli ją ogradzać i wykorzystywać. Przestali zapraszać różne gatunki flory i fauny na spotkania na polanach, a zamiast tego zaczęli wypowiadać się o nich bez pytania, zamykać je w pudełkach, a nawet rozcinać na części, żeby zobaczyć co mają w środku.

Nastąpiła era zawłaszczania natury przez mieszkańców, którzy z każdym kolejnym odkryciem tego, co jeszcze można jej zabrać, robili się coraz bardziej chciwi i wymagający. Ich działania sprawiły, że natura zaczęła się psuć i powoli przestawała działać tak, jak przedtem. Na przykład zwierzęta, których nie udało im się zamknąć w klatkach i pudełkach, zrobiły się niezwykle agresywne i musieli się przed nimi bronić, przez co zabudowywali się coraz bardziej. Nie spędzali już tak wiele czasu na łonie natury, gdyż przestała być im przychylna. Psucie się natury powodowało także niespotykane dotąd wcześniej zjawiska pogodowe takie jak opady nowych, nieznanych mieszkańcom deszczy.

Pewnego dnia spadł właśnie taki deszcz, który miał zmienić wszystko. Zastał on mieszkańców pewnej wioski na spotkaniu na polanie, gdy drzemali podczas przerwy w nauce.

Był to deszcz policjantów.

W każdej kropli spadającej na krainę był malutki policjant. Gdy taka kropla wpadła w uchylone we śnie usta mieszkańca, mały policjant zaczynał zamieszkiwać jego wnętrze. Tacy zamieszkali przez policję mieszkańcy zmieniali się nie do poznania. Zaczynali oni myśleć w sposób hierarchiczny i wywyższać się ponad innych, wypowiadać się w sposób nieznoszący sprzeciwu i rozkazywać innym mieszkańcom, wprowadzając całe mnóstwo zasad i restrykcji, które nigdy wcześniej w krainie się nie pojawiły. Następnego dnia ulewa wcale nie zelżała, jednak jej krople uległy zmianie. Teraz był to deszcz kapitalistyczny. Każdy, kogo uderzyła kropla zamieniał się w człowieka, któremu zależy jedynie na zysku i pomnażaniu kapitału, i który opiera swoja strategię życiową na rywalizacji i wykorzystywaniu innych do swoich celów. Natomiast trzeciego dnia wraz z wodą z nieba spadła duma narodowa, która sprawiła, że kraina podzieliła się na różne części, których mieszkańcy uważali swoją część za lepszą od pozostałych, a mieszkańców innych części za znacznie mniej wartościowych od siebie. Zaczęli nienawidzić się nawzajem i prowadzić wojny między częściami.

Niektórym mieszkańcom udało się uniknąć kropli, ale większość z nich padła ofiarom każdego rodzaju deszczu z ogromnej ulewy. Jedynie dzieci okazały się być odporne na działanie złowieszczych kropli i z przerażeniem patrzyły na zmieniającą się na ich oczach krainę. Zmienieni przez ulewę dorośli zdystansowali się od dzieci, zaczęli patrzeć na nie z góry, przestali je rozumieć i zaczęły im one przeszkadzać. Gdy spostrzegli, że dzieci zachowują się tak jak przedtem: wciąż chodzą po lesie, rozglądają się z ciekawością i zadają sobie pytania, zamiast słuchać grzecznie i w ciszy nowych rozkazów i nakazów, zdenerwowali się okropnie i postanowili coś z tym zrobić.

Stworzyli szkołę. Miejsce, w którym trzymali dzieci, aby nie przeszkadzały im w interesach, wojnach i pilnowaniu porządku.

Ich celem było również przekonanie dzieci do swojej zatrutej przez deszcze wizji rzeczywistości, więc powołali system oparty na hierarchii, w którym liczba lat, które posiadał mieszkaniec, miała znaczenie. Im była niższa, tym mniej mieszkaniec mógł się odzywać i mniejsze miał dla reszty znaczenie. Ci najmłodsi musieli słuchać wizji dorosłych, bezkrytycznie ją przyjmować, będąc karanym za niestosowne pytania i uczyć się na pamięć powtarzanych przez dorosłych wywodów o tym, jak zamieszkiwana przez nich część krainy jest najważniejsza i najlepsza i jak trzeba gardzić mieszkańcami innych części.

Ci którzy mieli najwięcej pieniędzy i pozakładali firmy, finansowali działanie szkoły w zamian za lekcje sponsorowane. Oznaczało to, że dzieci musiały uczyć się na pamięć skomplikowanych produktów produkowanych przez daną firmę, czy metodologii ich strategii marketingowych po to, aby jak dorosną, móc w niej pracować. Dzieciom powtarzane było, że poza ich częścią krainy nic nie istnieje, a jeśli istnieje to trzeba się tego bać, nienawidzić tego, albo po prostu z tego kpić. Za pomocą instytucji szkoły udało się mieszkańcom ujednolicić społeczeństwo krainy, stłumić indywidualizm i przekonać wszystkich dorosłych i dzieci, posłanych do instytucji, do jednej wizji rzeczywistości. Powstało społeczeństwo tak nudne, tak zamknięte i nienawidzące siebie nawzajem, że chmury w krainie, słońce i księżyc nie były w stanie patrzeć na mieszkańców. Niebo otworzyło się i runęła kolejna ulewa. Ulewa zmyła czar z połowy dorosłych mieszkańców i sytuacja poprawiła się. Jednak kraina nie wyglądała już tak, jak przedtem. Mieszkańcy, z których czar został zdjęty, poczynili pewne zmiany w szkole. Jednak musieli liczyć się z władzą najbogatszych, tych w których malutcy policjanci rozrośli się do olbrzymich rozmiarów.

Spotkania na polanach pozostały jedynie pięknymi wspomnieniami, które wraz z płynącym czasem i rosnącym wiekiem mieszkańców rozmywały się coraz bardziej.

Na ceglanej ścianie wisi obraz. Na nim trzy leżące śpiące postacie, na które spadają krople. W kroplach widać małe postacie policjantów.