Wierzba purpurowa

Doliny dużych rzek to nasze ulubione miejsce. Mawiają o nas wikliny, bo z giętkich gałęzi przygotować można kosze i inne plecionki. Z gibkimi gałęziami związana jest historia mojego sukcesu. Jako jedno z nielicznych drzew mogę przetrwać zalewy. Podczas zimowych wezbrań rzeki spływający ostry lód przecina moje gałązki. Dam radę. Odrosnę. One zaś płyną dalej. Gdy trafią na brzeg, mogą ukorzenić się w żyznym podłożu i dać początek nowej roślinie. Takie przycinanie pozwala usuwać konkurentów. Przy pełnym dostępnie do światła moje korony mogą swobodnie się rozwijać. Wczesną wiosną zakwitam. Z pierwszego nektaru korzystają zaspane po zimie pszczoły i inne dopiero co obudzone owady. Wszystkie te cechy spodobały się ludziom. Zabierali nas z dolin na inne tereny. Tak oto zawędrowałam na miedze, przychacia i okolice wiejskich rowów. Przestały przycinać mnie tylko zimowe wody rzeki, a zaczęli robić to również ludzie.

Zdjęcie główne  - Wierzba purpurowa