Rodzime środowisko naukowców i działaczy społecznych było bardzo długo podzielone w kwestii równouprawnienia kobiet.
Studia wyższe i pracę zawodową kobiet przedstawiano często jako zagrożenie dla funkcjonowania i trwałości rodziny. Powszechne były też przesądy dotyczące niższości umysłu kobiecego. Miałoby to uniemożliwiać im prowadzenie badań naukowych.
Podobnie uważały władze Wydziału Prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, odmawiając kobietom prawa do studiowania na tym kierunku.
Również wielu przedstawicieli środowisk ziemiańskich i inteligenckich uważało, że kształcenie dziewcząt na uniwersytetach jest niewskazane. Obawiano się, że łatwo ulegną tam one demoralizacji.
Edukacja i studia kobiet zyskiwały jednak z czasem także zwolenników. Należał do nich m.in. rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ks. Władysław Knapiński. W roku akademickim 1897/1898 tak przywitał pierwsze studentki:
* F. Kapłański, Przeciw emancypacji kobiet czyli supremacja kobiet nad mężczyznami, cyt. za: Z. Sokół, Walka kobiet o wstęp na uniwersytety w Polsce, „Pełnym Głosem” 1995, nr 3, s. 85
** prof. Józef Szujski, historyk
Społeczeństwo stopniowo zaczynało akceptować naukowe i zawodowe ambicje kobiet. Dotyczyło to jednak w zasadzie tylko panien. Sytuacja radykalnie się zmieniała, gdy decydowały się one wyjść za mąż. Uważano, że dla kobiet priorytetem powinna być rodzina i opieka nad dziećmi. Aspiracje zawodowe męża traktowano jako nadrzędne. To kobieta miała podporządkować im swoje plany.
Takie oczekiwania społeczne były niekiedy nawet uregulowane przepisami. W wielu zawodach obowiązywała np. „klauzula celibatu”. Zobowiązywała ona kobiety do rezygnacji z kariery zawodowej po zawarciu małżeństwa.
Z tymi problemami musiały się mierzyć wszystkie kobiety decydujące się na karierę naukową. Bez wątpienia ważne było dla nich wsparcie rodziny i najbliższych. Bohaterki tej wystawy mogły liczyć na przychylność osób ze swego najbliższego otoczenia. Jednak nie zawsze udawało im się pogodzić karierę naukową z innymi rolami społecznymi. Dowodem na to są przerwy w karierze niektórych z naszych bohaterek, spowodowane koniecznością opieki nad bliskimi. Do myślenia daje też fakt, że spośród 11 kobiet, o których opowiada ta wystawa, tylko jedna – Zofia Małaczyńska-Suchcitzowa – zdecydowała się na macierzyństwo.